Greckie jedzenie czyli od pysznej musaki do pity.

O greckiej kuchni mówi się, że jest jedną z najlepszych na świecie. Grecję zewsząd otacza morze, więc, nic dziwnego, że jej największymi specjałami są ryby i owoce morza. Klimat, jaki tam panuje sprzyja Grecji, więc na stołach często lądują świeże owoce i warzywa. Z kolei górzyste tereny sprzyjają hodowli baranów i kóz. Jak wszyscy wiemy Grecja słynie również z wyrobów serów np. Fety i oliwy.W tym kraju nie ma chyba osoby, która nie posiadałaby w swoim ogrodzie, chociaż jednego drzewka oliwnego. Przez to, że oliwa jest produkowana na miejscu kosztuje parę groszy. Będąc w Grecji skosztowaliśmy trochę ich jedzenia, o którym wam opowiem.

Musaka

Jest to grecka zapiekanka złożona, z bakłażana, plastrów ziemniaków, mielonego mięsa wieprzowego i grubej warstwy beszamelu. Wszystko razem zapieczone w piekarniku wyglądem przypomina włoską lasagne. Jedno z najlepszych dań, jakie jadłam. Sycące i do tego pięknie wyglądające. Numer jeden w greckiej kuchni.

Koszt musaki to około 6-7 euro.

Grecka sałatka

Prawdziwa grecka sałatka zrobiona ze świeżych warzyw i prawdziwej fety może zaskoczyć. Są dwie możliwości. Albo zaskoczy pozytywnie albo bardzo negatywnie. Ja zamówiłam zwykłą grecką sałatkę z warzywami skropioną oliwą z dodatkowym pieczywem. Mój chłopak zamówił podobną sałatkę tyle, że polaną sosem.Moja była pyszna, jego całkowicie odwrotnie. Był to jedyny posiłek, którego on nie zjadł do końca od początku naszego bycia razem, a minął nam właśnie rok. Więc musicie wyobrazić sobie jak musiała smakować 🙂 Chciałam też zaznaczyć, że to był najdroższy posiłek jaki zjedliśmy na wyspie.

Koszt sałatki około 10 euro.

Towarzysz 😀

Pita

Jest to okrągły i płaski chlebek z mąki pszennej popularny w krajach Bliskiego Wschodu. Do chlebka jak do kebaba wkłada się warzywa i mięso, na koniec polewa się wszystko sosem. Czyli można powiedzieć że pita to taki grecki kebab 🙂 Jedliśmy i było to naprawdę bardzo smaczne. Mimo że jakby nie patrzeć to fast food to jednak bardzo popularny w Grecji.

Koszt pity około 5 euro.

Spagetti ala Carbonara

Z ciekawości chciałam posmakować również makaronu. Czy bardzo różni się od tego naszego, może jest lepszy a może gorszy?

Zamówiłam carbonare i dostałam szoku, kiedy przywędrował do mnie cały talerz jedzenia wypełniony po brzegi. Makaron był smaczny, mięso i sos wyborne. Można było jeść i jeść bez końca 🙂

Za naprawdę sporą porcję w stolicy zapłaciłam około 5 euro.

 

Ciasto czekoladowe

Skusiliśmy się na ciasto czekoladowe. Które było pyszne 🙂 Delikatne, mocno czekoladowe, absolutnie nie suche a wilgotne. Również dostaliśmy spore kawałki jak chyba zresztą wszystkiego w Grecji 🙂 Czekoladowe ciasto mogłoby robić za majstersztyk i doskonały deser 🙂

Koszt około 4-5 euro.

Naleśnik z owocami

I patrząc na opis można by było wyobrazić sobie naleśnika jak z manekina wyłożonego na talerzu z owocami w środku. Otóż jak bardzo się można pomylić 🙂 Naleśnik owszem był, owoce też były, ale podane, w jakiej formie! Różnego rodzaju owoce pokrojone w kostkę owinięte naleśnikiem, ale tak owinięte, że sami musicie zobaczyć 🙂 Genialnie wyglądający deser. Pyszny naleśnik a owoce jeszcze lepsze. Orzeźwiający i naprawdę mega dobry deser, każdemu polecam, jeśli wylądujecie kiedyś na wyspach 🙂

Koszt około 7-8 euro.

Podsumowanie

Oczywiście to nie jest wszystko, czego tam skosztowaliśmy 🙂 Listę zrobiłam wybiórczo żeby przedstawić różnorakie dania 🙂 Wychodzi na to, że wszystko, czego skosztowaliśmy było naprawdę dobre. No oprócz tej jednej sałatki. Jedzenie w Grecji było bardzo dobre i wcale nie tak drogie jak można by się było spodziewać. Oczywiście wszystko zależy od miejsc, w jakich się znajdziecie, ale zawsze można poszukać troszkę bardziej i zjeść naprawdę dobrze i tanio 🙂

 

 

 

Pierogarnia Babci Marysi – czyli najlepsze pierogi na świecie

Za górami za lasami, między Rzeniszowem a Koziegłowami znajduje się jeden z najlepszych zajazdów z pierogami, o jakim nawet nie śnicie.

Pewnie nic wam to nie mówi, więc uproszczę 🙂 Za Częstochową a jeszcze przed Katowicami dokładnie w miejscowości Koziegłówki na ulicy Lipowej (jadąc do Katowic obiekt znajduje się po lewej stronie) stoi piękny rzucający się w oczy (bo przecież jest napisane pierogi, do tego domowe) zajazd. Z jakże piękną nazwą, która od razu skojarzy Ci się z domem „Pierogarnia Babci Marysi”.

Pierwszy raz trafiliśmy do niej, kiedy zmęczeni po locie z Włoch wracaliśmy z lotniska w Katowicach do domu. Oczywiście moje czujne oczy wypatrzyły ową pierogarnie już, kiedy jechaliśmy parę dni wcześniej do Katowic. Co Monika zobaczyła to i zapamiętała, więc w drodze powrotnej nie trzeba było długo się zastanawiać gdzie zatrzymamy się na jedzenie.

Pierwsze wrażenie

Nie uwierzycie, ale bardzo dobre 🙂 Pierogarnia z zewnątrz prezentuje się naprawdę ładnie. Budynek jest w kolorze szarym z uroczym tarasem.  Dzięki temu, że znajduję się tam właśnie ten spory taras, w ciepłe dni posiłki można jeść na zewnątrz, co jest też dużym plusem.

W środku jest typowo powiedziałabym po Śląsku. Znajdują się tam zarówno małe jak i wielkie drewniane stoły idealne żeby pomieścić dużo więcej osób. Większość rzeczy znajdujących się w środku jest drewnianych, co daje niezły kontrast dla np. stolików na zewnątrz. Tamte są białe i w ogóle nie kojarzą mi się ze Śląskiem 🙂

Patrząc na zdjęcia wymieniłabym tam tylko ceraty, które zupełnie do wnętrza nie pasują wręcz je psują. Ale każdy lubi, co innego 🙂

Przejdźmy do jedzenia!

W Pierogarni Babci Marysi jak to w pierogarni podają nie, co innego jak pierogi. Pyszne domowe pierogi do wyboru w czterech różnych wariantach, bo na słodko, wytrawnie, tradycyjnie i premium. Ceny jak to wszędzie, ale warto, bo porcje są naprawdę duże. Zdjęcie menu wstawię pod spodem, więc będziecie mogli je sobie dokładnie zobaczyć. Pierogi daje sobie głowę uciąć lepione są na miejscu, żadne tam kupne. Za pierwszym razem, gdy tam trafiliśmy jadłam tradycyjne pierogi ze szpinakiem. Były bardzo dobre, co nie powiem trochę mnie zaskoczyło. Na ogół chyba nie mam dobrych opinii o przydrożnych zajazdach. Mój chłopak zamówił ruskie i również chwalił. Pomyślałam wtedy aaa dobra no to są dwa wyjścia, albo naprawdę robią dobre pierogi albo trafiliśmy na dobry dzień. Ale nie. Byłam tam 3 albo 4 razy mój chłopak z 6 i za każdym razem pierogi były jeszcze lepsze. Pyszne, świeże z dobrym jakościowo ciastem. Za każdym razem było bardzo dużo farszu w środku, czyli nie żałowali. Zresztą porcje były również naprawdę spore, więc czego więcej by chcieć?  Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wtedy tego pierwszego razu to nie był łut szczęścia, że pierogi wyszły dobre. One naprawdę są genialne.

Panie z obsługi również są bardzo miłe, co się zawsze ceni. Bo prawda jest niestety taka, że zła obsługa wcale nie zachęci klientów do powrotu a wręcz odwrotnie. Klient zamiast wrócić to będzie takie miejsce omijał szerokim łukiem. Tak na sam koniec standardowo małe podsumowanie.

Zajazd z zewnątrz – prezentuje się uroczo

Jedzenie – pyszne

Ceny – powiedziałabym średnie, wahające się od 15-28 zł

Obsługa – bardzo dobra

Moi drodzy, odważę się powiedzieć jadłam tam jedne z lepszych pierogów w moim życiu. Jeśli więc będziecie gdzieś w tych okolicach, to zachęcam do zboczenia z trasy i zjedzenia prawdopodobnie najlepszych (napisała tylko prawdopodobnie,bo kto wie może jedliście lepsze) pierogów w waszym życiu.

Kawiarenka Irenka

O kawiarence dowiedziałam się zupełnie przypadkowo. Drukarnia, którą znam drukowała dla nich ulotki i menu. Gdy już menu wpadło w moje ręce nie byłam szczególnie zainteresowana, bo nie znalazłam niczego niezwykłego, co by mogło się w nim znajdować. A jednak. Jednak coś musiało mieć w sobie, bo już dwa dni później wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy na poszukiwania. Nie było to trudne bo przecież gpsy i te sprawy 🙂

Kawiarenka Irenka mieści się w Ciechocinku na ulicy Kościuszki 16. Znajdźcie kościół, kawiarenka znajduję się dosłownie naprzeciwko.

Wyczytałam również na stronie, że została oficjalnie otwarta 25-go sierpnia. Czyli byliśmy pewnie jednymi z pierwszych gości  🙂

Teraz do rzeczy 🙂 pokrótce opisze wam wnętrze i najważniejsze, czyli jedzenie, które się tam serwuje 🙂

Kawiarnia Irenka mieści się w uroczym pałacyku w nowszym stylu. Budynek z zewnątrz nie straszy a wręcz zachęca do przyjrzenia mu się bliżej. Co widzimy po wejściu do środka?

Kawiarnie urządzoną w naprawdę pięknym stylu. Niby nowocześnie, ale ciepło. Białe drewniane stoliki połączone z wygodnymi fotelami, pełno świeczek wkoło i mogłoby się wydawać, że jest ich aż nadmiar, ale nie. Wszystko urządzone ze smakiem. Miejsce naprawdę jasne i przestronne również na jakieś większe przyjęcia. Bar gdzie składa się zamówienia również zrobiony w uroczym stylu. Nawet żyrandole pasowały do całości. Kawiarenkowe wnętrze zachwyciło mnie od pierwszego zobaczenia 🙂

 

Teraz przechodzimy do najważniejszego punktu, czyli Jedzenia.

Chyba nie zdążyłam wam wspomnieć o tym, że menu również bardzo mi się spodobało. Zrobione w ładnym stylu, myślę, że bardzo pasuje do kawiarni. Zdjęcia będziecie mięli na dole 🙂

A więc jedzenie 🙂 Kawiarnia nie wydaje się jakimś drogim miejscem, najdroższy deser kosztuje 13 zł, ale większość ciast mieści się w granicach 5-8 zł. Kawy również nie mają zabójczych cen, co w sumie wychodzi na plus zwłaszcza, że są naprawdę dobre 🙂  my zamówiliśmy tarty z borówkami i tu już był pierwszy mały minus. Początkowe zamówienie miało wyglądać tak: sernik i cappuccino oraz tarta z borówkami i latte z syropem. Już wtedy pojawił się mały problem. Nie było sernika i nie było syropu do latte. To nic poważnego po prostu zamówiliśmy coś innego, ale jeśli mam szczerze oceniać to właśnie za to jest pierwszy minus. Jeśli coś jest podane w karcie powinno być „na stanie”. Nie wiem jakie od początku było założenie bo byliśmy pierwszy raz i może to był wypadek losowy że nie było czegoś z menu ale jeśli ktoś ustalił sobie że nie wszystko będzie robione tego dnia to powinien taki dopisek znaleźć się w menu.

Przechodząc do tart. Okazały się naprawdę w porządku, krem był z tych twarogowych odrobinę zmrożony a borówki naprawdę świeże. Kawa zarówno cappuccino jak i latte niestety bez syropu były przepyszne. I ktoś powie, że przecież jak można zepsuć cappuccino czy latte, ale uwierzcie MOŻNA. Mam jeszcze jeden minus dotyczący tego miejsca. I to chyba będzie ostatni 🙂 Zazwyczaj spotykamy się z tym, że za zamówienie płaci się albo od razu przy kasie, albo po skończonym posiłku. Pani przy kasie powiedziała, że płatność będzie później, po czym kelner przyniósł nasze zamówienie i wrócił od razu z rachunkiem, co było raczej średnie, zważywszy na to, że zazwyczaj goście sami o niego proszą. Zauważyłam, że Panie, które siedziały przy sąsiednim stoliku zapłaciły same po skończonym posiłku. Załoga powinna obrać, więc jeden kierunek, kiedy dochodzi do tej płatności.

Nie mówię tu o tym wszystkim żeby komuś dopiec czy żeby sprawić przykrość. Wyrażenie opinii ma na celu pomoc w późniejszych etapach rozwoju działalności i poprawieniu niedociągnięć, jeśli takowe są.

Tak czy inaczej, kawiarenkę jak najbardziej polecam. Na pewno tam jeszcze wrócę skosztować innych pozycji z menu i zapewne nie pożałuję. Kawiarnia jest jeszcze świeża i myślę, że z czasem będzie tylko coraz lepiej i tego jej życzę, bo szkoda by było żeby tak urocze miejsce pozostało zapomniane.

Podsumowanie:

Wnętrze – jak najbardziej na plus

Jedzenie – smaczne

Kawa – pyszna

🙂