W połowie września tego roku, wybraliśmy się na długo wyczekiwany i upragniony urlop 🙂
Już od początku wakacji wiedzieliśmy, że tym razem chcemy skorzystać z opcji last minut.
Długo czekaliśmy na najlepszą z możliwych wycieczek aż w końcu znaleźliśmy. Urlop mięliśmy zaplanowany od 13-stego a oferta, jaką znaleźliśmy była na 15 września. Lecieliśmy z biurem podróży Itaka. Słyszeliśmy o nim wcześniej różne opinie niekoniecznie dobre ale kto nie ryzykuje ten nie ma 🙂
Na cale szczęście wszystko poszło zgodnie z planem.
Musicie zaglądać dosyć często w te oferty, bo ta sama rano o godzinie 8 była za 1500 zł a my dorwaliśmy ją po południu za 1250 zł.
I tak właśnie 15 września wyruszyliśmy na lotnisko do Katowic a już stamtąd prosto do Grecji na wyspę Lesbos.
Przygotujcie, więc sobie ciepłą herbatę (albo wino) zasiądźcie wygodnie w fotelu, bo mam wam sporo do opowiedzenia 🙂
Lotnisko na wyspie Lesbos jest naprawdę małe. Powinnam dodać jeszcze ze trzy razy słowo bardzo. Dosadnie przekonałam się o tym, kiedy wracaliśmy z powrotem do Polski.
Transfer z lotniska do hotelu trwał około 1,5 godziny i to naprawdę nie było aż tak długo bo z ofert jakie jeszcze braliśmy pod uwagę transfer wynosił nawet do 4 godzin.
A to, to już lekka przesada 🙂
O godzinie 17 czasu lokalnego wyruszyliśmy autokarem do miejsca docelowego, czyli naszego hotelu. Już wtedy spoglądając przez okno wyspa zaczęła się nam coraz bardziej podobać. Nasz hotel Thofilos mieścił się w uroczym miasteczku Petra. Mięliśmy w nim również opcję śniadań i obiadokolacji co naprawdę chyba jest takim minimum jeśli wyjeżdżasz z jakimś biurem bo bez zapewnionego jedzenia można stracić dużo więcej pieniędzy 🙂 a powinnam dodać że w hotelu jedzenie było naprawdę rewelacyjne.
Na dole wstawię wam parę zdjęć Theofilosa 🙂
Jak już wiecie, że wakacje spędziliśmy na wyspie to opowiem wam trochę o niej samej a później o miasteczku w którym mięliśmy okazję mieszkać a o którym już wyżej wspomniałam 🙂 Wstawię tu również mapkę z zaznaczonymi miejscami które planowaliśmy zwiedzić w czasie wakacji 🙂
Wyspa Lesbos znajduje się w północno-wschodniej części Morze Egejskiego u wybrzeża Turcji. Mało, kto wie, że znajduje się na niej tylko jedno miasto Mitylena które nazywane jest również stolicą wyspy i liczy około 45 tys mieszkańców, cała wyspa liczy ich około 90 tysięcy. Również mało, kto wie, że jest to trzecia, co do wielkości wyspa w Grecji i ma dwa oblicza. Na wschodzie roi się od zieleni i kamienistych plaż, na zachodzie zaś mamy widoki księżycowe gdzie zieleń występuje rzadko. Ciekawostką jest również, że turystyka na Lesbos to jedynie 5 % dochodu, co oznacza że można tam uciec od zgiełku codzienności nie narażając się na spotkanie z tłumem turystów.
Przejdźmy teraz do miejsca gdzie mieszkaliśmy na wyspie.
Petra
Jedno z najładniejszych miasteczek na całej wyspie. O ile nie najładniejsze. Położone tuż przy morzu, mięliśmy dosłownie 6 minut pieszo do „centrum” miasteczka i w tym samym miejscu znajdowało się też molo. Doskonałe zresztą do oglądania wschodów i zachodów słońca, na które namiętnie się spóźnialiśmy 🙂 Zaraz przy nabrzeżu znajdowało się mnóstwo knajpek i restauracji z pięknymi widokami na morze.
Zdjęcia będziecie mięli pod spodem.
Wzdłuż Petry ciągnęła się kamienista plaża, do której mięliśmy jakieś 10 minut piechotą. Już w miasteczku 4 minuty od naszego hotelu znajdował się pierwszy obiekt, który chcieliśmy zobaczyć. Był to Glykfylousa Panagia – Kościół pod wezwaniem Matki Bożej.
Glykfylousa Panagia – Kościół pod wezwaniem Matki Bożej
Glykfylousa Panagia to budowla, która znajduje się na szczycie kamiennego bloku, i aby móc dostać się do wnętrza kościoła trzeba pokonać 114 schodków wyrzeźbionych w kamieniu. Góra jest olbrzymia i widać ją naprawdę ze sporych odległości też, dlatego że jest ona doskonale podświetlona. Ciekawostką jest to, że kościół jest otwarty dokładnie od wschodu słońca (była to około 7.30) do zachodu.
Plaże na Lesbos są niestety w większości kamieniste. Za to woda jest naprawdę bardzo czysta i przejrzysta. Widać w niej dosłownie wszystko, więc jeśli już będziecie się wybierać to koniecznie kupcie sobie buty do wody, bo było dla nas jak zbawienie 🙂 Jedyny minus to to, że woda jest tam strasznie słona.
Tego samego dnia udaliśmy się do pobliskiej wypożyczalni i wypożyczyliśmy na jeden dzień skuter. Nigdy wcześniej na skuterze nie jeździłam więc byłam strasznie podekscytowana i mega szczęśliwa 😀
Koszt wypożyczenia skutera to około 25 euro za dzień. My mięliśmy z tych większych, mniejszy kosztował około 15 euro. Skuterem pojechaliśmy zwiedzać wschodnią część wyspy tak żeby nie było za daleko od Petry. W razie gdyby coś miało się stać 🙂
Pierwszym miejscem, do jakiego zawitaliśmy było Molivos.
Molyvos
Uważana za jedną z najbardziej malowniczych miejscowości na wyspie, z czym muszę się zgodzić, położona jest na wzgórzu, nad którym góruje zamek. Znajduje się tam również niewielki port rybacki a zaraz przy nim urocze małe restauracje. Zamek jest naprawdę dobrze utrzymany a widoki z niego są fenomenalne. On również jest podświetlony, bo byliśmy w stanie go dostrzec z Petry. Wstęp do środka kosztuje tylko 2 euro 🙂
Skuterem chcieliśmy zahaczyć jeszcze o jedną miejscowość. Co niestety się nie udało. Wycieczka do Efthalou tego dnia się nie powiodła, ale nie odpuściliśmy jej i i tak w końcu się tam dostaliśmy tylko trochę później.
Kolejnym miejscem, do jakiego zawitaliśmy, ale to już samochodem była stolica i jedyne miasto na wyspie Lesbos, Mitylena. Koszt wypożyczenia samochodu to około 35 euro za dzień.
Mitylena
Jest to najludniejsze miasto na wyspie. W tej chwili mieszka tam około 45 tys. mieszkańców. Położone na wschodnim brzegu wyspy Lesbos. To chyba wszystko, co znalazłam w Internecie z informacji o Mitylenie. Czyli naprawdę niewiele. W mieście znajduję się ogromny port a zaraz przy nim mnóstwo kawiarenek i restauracji. Tuż przy morzu znajduje się też ogromny zamek, który w tym czasie był restaurowany, w mieście znajduje się szkoła imienia znanego malarza Teofilosa, kościół z przepiękną kopułą, do którego niestety nie mogliśmy wejść, oraz posąg, który przedstawiał wielką kulę i otaczającą ją trzech mężczyzn, co miało symbolizować rasę ludzką. Wszystkie zdjęcia z Mityleny zamieszczam wam pod spodem 🙂
Odwiedziliśmy również wioskę Karinia gdzie mieszkał malarz Teofilos. Jego dom znajdował się w drzewie, przy którym teraz znajduje się kawiarenka. Dalej pojechaliśmy do Agiassos, gdzie mięliśmy niemały incydent z samochodem i chyba na zawsze Agiassos będzie nam się kojarzył tylko z tym 🙂 Była to urocza wieś z bardzo wąskimi uliczkami gdzie miejscowi chyba rzadko oglądali jakichkolwiek turystów 😀 Zobaczyliśmy tam dwa kościoły w tym Kościół Cudów Marii. Nad Agiassos unosi się ogromna góra siedziba mitologicznych Bogów nazwana Olimp i większość ludzi myśli, że jest ona największą na całej wyspie Lesbos, co nie jest prawdą, bo ostatnio zrobiono pomiary i ten zaszczyt powinien spotkać inną górę.
Dalej opowiem wam trochę o słynnym skamieniałym lesie. Skąd się w ogóle wziął?
Około 15 milionów lat temu Lesbos porośnięta była tropikalnymi i subtropikalnymi lasami, co było cechą charakterystyczną dla Grecji. Te lasy tropikalne w czasach aktywności wulkanicznej zostały objęte prze lawę i popioły wulkaniczne. Płynąca tu przez miliony lat woda skrystalizowała się w pniach drzew. Kamienne pnie zachowane się do dziś, w północno zachodniej części wyspy, głównie składają się z kwarcu i opalu. Skamieniały las znajduję się na liście Unesco. Znaleźć go możecie w miasteczku Sigrio. Koszt wstępu 5 euro.
W Sigrio znajduje się również mały zamek. Nie udało nam się wejść do środka, ponieważ zamek był zamknięty a przed nim wisiała tablica, że jest zbyt niebezpieczny żeby go zwiedzać. W wiosce jak zresztą we wszystkich pozostałych jest port rybacki a w, wodzie można dostrzec nawet jeżowce 🙂
Kolejnym punktem tego dnia był klasztor Moni Ipsilou.
Klasztor Moni Ipsilou
Zbudowany na wysokości 1101m n.p.m. przy wygasłym wulkanie. Ze wzgórza rozciągały się widoki, które wynagradzały naprawdę wszystko.
Już pod koniec wylądowaliśmy w Skali Eressou. Słynnym miejscu gdzie urodziła się Safona. Plaża w Skali jest spora a woda w morzu chyba najczystsza, jaką dotąd spotkaliśmy.
Co jeszcze warto zobaczyć będąc na Lesbos?
Klasztor Michała Archanioła w Mandamados.
Klasztor jest celem licznych pielgrzymek przybywających na Mandamados. W środku klasztoru znajduje się „czarna” ikona. Istnieje zwyczaj wypowiadania życzeń i przyciskania monety archaniołowi do czoła. Jeśli moneta się przykleja to znak, że życzenie zostanie spełnione.
W klasztorze nie można było robić zdjęć, więc niestety nie pokażę wam jak wyglądał w środku.
Co jeszcze musicie koniecznie odwiedzić?
Museum of Industrial Olive-Oil Production of Lesvos
Jedno z najlepszych muzeów na wyspie Znajdowało się w maleńkiej wiosce Agia Paraskevi. Doskonale przygotowane na zwiedzanie. Można zobaczyć tam maszyny używane do produkcji oliwy, jak i projekcje poszczególnych etapów wyrobu oliwy. Jak wiadomo Lesbos słynie z wyrobu oliwy, ponieważ drzew oliwnych jest tam około 11 milionów. Koszt wstępu do muzeum 2 euro.
Podsumowanie
Na wyspie Lesbos byliśmy 8 dni. Myślę, że bardzo dużo udało nam się zobaczyć, co tak naprawdę nie było wcale proste. Dlaczego? Ponieważ wyspa kompletnie nie jest przygotowana na turystów. Żadne z nas nie spodziewało się, że tak ciężko będzie nam cokolwiek z naszych wyznaczonych punktów znaleźć. Turystów na Lesbos jest mało i jest to jeden z wielkich plusów. Można nawet rzec, że Lesbos jest pod względem turystycznym jeszcze dziewicza. Ci, którzy nie lubią tłumów na wakacjach zakochają się w tej wyspie. Czy na wyspie spotkaliśmy uchodźców? Nie widzieliśmy ani jednego. Bardzo wiele osób boi się lecieć na Lesbos właśnie z tego względu. Ja byłam jedną z tych osób. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują 🙂 Jeśli tylko z tego względu nie polecieliście jeszcze na Lesbos to właśnie teraz mówię wam że nie macie się czego bać 🙂 Lećcie i bawcie się dobrze tak jak i ja się bawiłam 🙂