Za każdym razem gdy gdzieś wyjeżdżamy poznajemy troszkę innego świata niż ten nasz. Za każdym razem w danym miejscu znajdują się rzeczy, które nas zaskakują jedne mniej drugie bardziej. Wracając z podróży mamy przynajmniej kilka takich ciekawostek z miejsca, w którym byliśmy.
I ja przygotowałam wam kilka swoich 🙂
- Mnóstwo zakrętów na drogach tzw. serpentyn – wcale z tym „mnóstwo” nie żartuje. W którymś momencie doszło nawet do tego, że byliśmy zaskoczeni, kiedy droga prosta ciągnęła się przez całe 4 minuty.
- Duże różnice wysokości – wyspa Lesbos jak już wiecie z poprzedniego posta jest raczej górzysta. Różnice wysokości i skoki ciśnienia były bardzo odczuwalne. Przez godzinę jazdy samochodem można się było poczuć jakby się miało chorobę lokomocyjną co było dla mnie totalną nowością. Dla mojego organizmu również.
- Budynki usytuowane na skałach – Dwa z klasztorów, które znajdowały się na wyspie (opisane w poprzednich postach) znajdowały się na ogromnych skałach. Byliśmy zaskoczeni jak to jest możliwe, że to się jeszcze nie posypało.
- Bardzo mało ludzi – większość miejscowości na wyspie Lesbos to wsie. Jak we wszystkich wsiach ludzi jest tam dużo mniej niż w miastach to normalne, ale będąc na Lesbos sporadycznie zdarzyło nam się spotkać jakąś młodzież czy dziecko.
- Wąskie drogi – mięliśmy jedną taką przygodę w Anaxos. GPS poprowadził nas na sam dół miejscowości. Zaraz po zjechaniu stwierdziliśmy, że to chyba nie jest dobry pomysł, ale nie było już odwrotu. Musicie wiedzieć, że ta miejscowość była położona w takim dole, że samochód niedbały rady się cofnąć pod takie góry. Było ciasno, i stromo. I nie ufajcie zawsze GPS-om one też kłamią 😀
- Bardzo mało samochodów – pewnie wiążę się to z tym, że mieszka tam dużo mniej osób niż np. u nas. Czasami podczas 2 godzinnej podróży spotkaliśmy może z 6 samochodów.
- Wszyscy mają skutery – tak. Prawdopodobnie zdecydowana
większość posiada swoje skutery czy motory. Uliczki są tam wąskie, więc bardziej opłaca się mieć skuter niż samochód, bo skuterem wszędzie wjedziesz. - Mała ilość owadów – Może to też przez to, że na Lesbos byliśmy dopiero we wrześniu. Nie wiemy, więc jak to wygląda w typowo wakacyjny okres. Kiedy my byliśmy w Grecji to faktycznie tych owadów było bardzo mało. Jest jeszcze możliwe, że to zasługa kotów 🙂
- Mnóstwo kotów – w samym ośrodku tych kotów było z 10. Gdziekolwiek spojrzałeś na ulicy był kot. Biegały, wylegiwały się, bawiły, prosiły o jedzenie. W każdej restauracji były koty nawet ze sklepowych pocztówek spoglądały na nas kocie oczy. Koty były dosłownie wszędzie.
- Bardzo mało psów – tak jak w miejscowości Petra było mnóstwo kotów tak psów widzieliśmy tam może z 5. Nie mam pojęcia, czemu tak jest.
- Czysta przejrzysta woda w morzu – aż wam wstawie zdjęcie. Woda była piękna, przejrzysta, taka, że aż się chciało do niej wejść. Jedyny minus była bardzo słona.
- Grecka kawa – jedna z najlepszych, jaką piłam. Jadąc do Grecji naprawdę warto posmakować ich kawy. My w jednej z mniejszych miejscowości za kubek kawy i osobno szklankę wody zapłaciliśmy po 2,5 euro czyli tyle co nic.
- Słona woda w kranie – to był wielki minus. Woda była słonawa i mdła. Jeżeli ktoś, odważył się zrobić z niej herbatę to była ona nie do wypicia.
- Toalety – a raczej to, że w każdej z nich była wywieszona kartka z informacją żeby nie spuszczać w niej papieru toaletowego. Papier należało wyrzucać do kosza. Było to dla nas dziwne. Zdjęcie wklejam na dole.
- Małe lotnisko – naprawdę bardzo małe. Miejsc siedzących było na nim tyle, co nic. Pamiętam, że zdecydowana większość pasażerów stała czekając na samolot. Z racji tego, że lotnisko było naprawdę malutkie pas startowy również, nie był długi. Samolot lądując musiał robić dziwne akrobacje żeby trafić na pas.
- Oznakowania dla pieszych – były tak zabawne, że wystarczy, że wstawię wam po prostu zdjęcie 🙂